czwartek, 17 marca 2011

Album - Cz.Czaplinski "Eugeniusz GERLACH Malarstwo 1959-2009 Paintings"




Pamiętam, kiedy kilka lat temu po raz pierwszy zetknąłem się z większą liczbą prac Eugeniusza Gerlacha w jego pracowni w Krakowie — zobaczyłem i usłyszałem wielkich mistrzów: Cezanne, van Gauguina, Moneta, Matisse’a, Miro, Picasso, Chopina, Mozarta, Beethovena, Brahmsa… Pięćdziesięcioletni dyskurs, jaki prowadzi artysta z tytanami malarstwa i muzyki jest fascynujący i ciągle trwa w jego twórczości.

Zaczęło się już we wrocławskim liceum plastycznym, gdzie nauczycielami Eugeniusza Gerlacha byli absolwenci ASP w Krakowie, uczniowie Wojciecha Weissa, Zbigniewa Pronaszki. Potem, gdy sam trafił w progi tej uczelni, spotkał takich profesów jak Wacław Taranczewski, Jerzy Nowosielski, Hanna Rudzka-Cybisowa, Czesław Rzepiński, Jonasz Stern.

Dzięki malarstwu Eugeniusz Gerlach pozwala nam lepiej zrozumieć Wielkich Mistrzów, a tym samym świat, w którym żyjemy. Bardzo poważnie traktuje swoją artystyczną drogę. Wyznaje: "Gdy staję przed białą płaszczyzną płótna, rodzi się specyficzny stan ducha i świadomość rozpoczynania pewnego misterium, którego początek daje pierwsza plama na nim położona. Potem następuje cisza, samotność i z wolna płynący czas. Jest temat, pierwsze zarysy kompozycji, barwa, rytm, kolor i wyraziste, dla mnie bardzo ważne, kontury porządkujące malarski świat. Są też emocje, i to wszystko razem zamienia białą płaszczyznę płótna w rozedrgane feerią barw dzieło zaczynające żyć własnym życiem”. Z pewnością niezwykłe wyczucie koloru, duża dynamika oraz porządkowanie formy za pomocą czarnego konturu, to elementy, które sprawiają, że trudno uwolnić wyobraźnię od malarskiego świata Eugeniusza Gerlacha.

Czesław Czapliński

piątek, 28 stycznia 2011

Maciej M. Szczawiński – RYTM


Jakże już rzadko zdarza się nam obcować z malarstwem wyrafinowanym formalnie, świadomym dawnej i niedawnej tradycji, malarstwem tradycję ową podporządkowującym własnej potrzebie i dykcji, które atuty owe objawiając niosłoby zarazem energiczną , rześką radość obcowania ze sztuką dynamiczną i niewykoncypowaną. EUGENIUSZ GERLACH należy do pokolenia twórców, którym los nie poskąpił zarówno dramatycznych wydarzeń historycznych jak i doznań duchowych najwyższej próby. 

Urodzony w czasie II wojny nieopodal Tarnopola /r. 1941/, po wojnie dzielił los tułaczy repatriantów zaliczając m.in. Paczków, Wrocław, by wreszcie zatrzymać się w Krakowie. Był początek lat 60 –tych i dla młodego malarza Wydział Malarstwa tamtejszej ASP musiał być miejscem wręcz wyśnionym. A propos snów : nie wątpię, że jawiły mu się w nich widoki i powidoki pejzaży, kościołów i cerkwi , tamten zapamiętany z najwcześniejszego dzieciństwa intensywny i zmysłowy świat. A rzeczywistość ówczesna, podobnie jak sam królewski gród , była szaro bura i ciasna. Gerlach mógł jednak przedłużyć, a właściwie spełnić swój sen /pamięć/ o urodzie i lśnieniu zjawisk. Trafia bowiem na mistrzów polskiego /krakowskiego !/ koloryzmu , przede wszystkim Wacława Taranczewskiego /w którego pracowni studiuje/, ale również Hannę Rudzką Cybisową, Czesława Rzepińskiego i Jonasza Sterna. Piszę o tym okresie , bo nie tylko okazał się klasycznym „darem losu” dla artysty, który mógł w jednym miejscu i czasie zetknąć się z największymi postaciami polskiej sztuki współczesnej , ale również dlatego, że jak sądzę po dziś dzień opromienia malarstwo Gerlacha silnym i rozpoznawalnym impulsem.

Gerlach maluje w natchnieniu. Tworzenie obrazu jest dla niego na początku kontemplacją i maksymalnym skupieniem. To trochę jak cisza przed burzą, kiedy wsłuchuje się w pierwszą plamę, bada jej energię i „intencje”. Zastanawia w jakim kierunku chce wybuchnąć. A potem zaczyna się ten dziwny i na poły alchemiczny proces. Z jednej strony podążanie za intuicją, przeczuciem, za „nie wiem” /w sensie racjonalnie definiowanego sposobu i celu/, z drugiej zaś precyzyjne przemyślenia kolorystyczne, ścisłe zestawienia barw, konsekwentna dyscyplina paradoksalnie rozwibrowanych , „dowolnych” linii. W malarstwie Gerlacha ożywają właściwie wszystkie klasyczne motywy i tematy, akt, portret, martwa natura, sceny mitologiczne, instrumenty i tańce, wszystko jednak ujęte w natychmiast rozpoznawalną , „gerlachowską” formę. Forma tych płócien w sposób jawny nawiązuje do abstrakcji. Kubistyczne inspiracje , ale także informel i konstrukcje ekspresjonistyczne są niejako „na wierzchu”. Co jednak sprawia, że patrząc nie mamy wątpliwości: to nie żadna kolejna woda po Braque’u , Picassie, Kandinskym, ale samoswoja i czysta jakość w sztuce ? Odpowiedź precyzyjna brzmiałaby najlepiej: ”jak zawsze tajemnica”. Można jednak, za cenę mocnego uogólnienia, dopowiedzieć : Gerlach połączył w swoim malarstwie /i to w sposób perfekcyjny/ żywioł i dyscyplinę.
Jego obrazy najczęściej wybiegają w kierunku abstrakcji, ale zatrzymują się na jej progu. Tutaj eksperymenty kompozycyjne ujęte zostają w szlachetną i harmonijną strukturę. To rytm linii i sprzymierzony z nim nieomal muzycznie dialog barw sprawiają, że wrażenie chaosu ustępuje miejsca ładowi i jakiejś zdumiewającej konieczności.

W świecie coraz częstszych artystycznych uzurpacji , quasi intelektualnych „podszewek” i prze-nudnych teorii malarstwo Eugeniusza Gerlacha orzeźwia swoją artystyczną energią i prawdą.Aż chciałoby się cytować Swena – Czachorowskiego:

„tak pachnie jabłko
jak malarz wzniósł plamę…”

Maciej M. Szczawiński
Katowice wrzesień 2010r.